Twórczy Blog

O odsprzedaży raz nabytych towarów z perspektywy znaków towarowych. Przypadek kultowych torebek francuskiego domu mody.

W ostatnim czasie media doniosły o dochodowym „przedsięwzięciu” ujawnionym we Francji z udziałem kultowych torebek marki Hermes. Proceder polegał na tym, że grupa kierowana przez Francuza o tunezyjskich korzeniach, przy wykorzystaniu podstawionych klientek, pozyskiwała od firmy Hermes torebki z pominięciem „kolejki”, w której zwyczajowo na swój „przydział” musieli czekać inni klienci. Hermes znany jest bowiem z tego, że limituje dostępność swoich produktów, a na kultowe modele każe czekać bardzo długo. Tak pozyskane torebki były następnie odsprzedawane w cenie nawet trzykrotnie wyższej, ale w sposób bezpośredni, a więc bez konieczności oczekiwania na towar. W ten sposób pomysłodawcy mogli zarobić wiele milionów euro.

Wyczerpanie praw do znaku

Nie powinien budzić zdziwienia fakt, że Hermes jako znana marka dóbr luksusowych dba o utrwalenie swojego postrzegania jako marki prestiżowej, a realizując ten cel zabiega również o ochronę swojej własności intelektualnej. Czy francuski proceder mógł naruszyć prawa Hermesa do jego znaków towarowych?

Odpowiedź na to pytanie kryje się w instytucji tzw. wyczerpania prawa do znaku towarowego określonego w polskiej ustawie Prawo własności przemysłowej, w art. 155, a w przepisach unijnych w art. 15 ust. 1 Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2017/1001 w sprawie znaku towarowego Unii Europejskiej.

Instytucja ta sprowadza się do tego, że właściciel znaku towarowego nie może zakazać używania tego znaku w odniesieniu do towarów, które zostały wprowadzone do obrotu odpowiednio na terytoriom RP lub na terytorium Europejskiego Obszaru Gospodarczego, pod tym znakiem towarowym przez niego samego lub za jego zgodą. Zasady tej nie stosuje się, jeżeli właściciel ma prawnie uzasadnione powody, aby sprzeciwiać się dalszemu obrotowi towarami, w szczególności jeżeli stan towarów ulega zmianie lub pogorszeniu po ich wprowadzeniu do obrotu.

Po co komu wyczerpanie znaku?

Jaki cel ma opisana instytucja? W uproszczeniu ma ona umożliwić dalsze obracanie produktami oznaczonymi znakiem towarowym, jeśli produkty te zostały wprowadzone na dany rynek przez właściciela lub za jego zgodą. Gdyby nie ta zasada, to na przykład nie byłoby możliwe odsprzedawanie używanych samochodów czy ubrań oznaczonych logo producenta przez Internet. Towary te noszą przecież logo producenta, a w braku instytucji wyczerpania znaku obrót nimi mógłby prowadzić do naruszenia praw uprawnionego do znaku towarowego.

Dalsza odsprzedaż nie jest jednak nieograniczona. Właściciel znaku może się bowiem jej sprzeciwić w enigmatycznie określonej przez przepisy sytuacji, tj. „gdy ma uzasadnione względy/powody”. Przykładem uzasadnionych powodów, jak wynika z przepisów, może być w szczególności zmiana lub pogorszenie towarów po ich wprowadzeniu do obrotu. Te przykłady „uzasadnionych powodów” nie stanowią jednak katalogu zamkniętego sytuacji, w którym właściciel może się sprzeciwić używaniu znaku towarowego przez inny podmiot, o czym świadczy użycie słowa „w szczególności”.

Kiedy właściciel znaku może się sprzeciwić?

Niedookreślenie pojęcia uzasadnionych względów/powodów pozostawia spory margines interpretacyjny. Za K. Szczepanowską – Kozłowską trzeba wskazać, że dla wystąpienia uzasadnionych względów/powodów nie jest konieczne stwierdzenie ryzyka konfuzji u odbiorców, jednak uzasadnione względy/powody mogą dotyczyć sytuacji, w których powstaje ryzyko wystąpienia błędu co do pochodzenia.

Nie ulega wątpliwości, że w analizowanej sprawie klienci mogli zostać wprowadzeni w błąd co do pochodzenia towarów, a nawet mogło wystąpić ryzyko konfuzji polegające na błędnym przekonaniu klientów, że pomiędzy butikiem odsprzedającym torebki Hermesa oraz samym producentem istniała więź gospodarcza. Argumentami, które moim zdaniem można by było wykorzystać na poparcie tego stanowiska, są, po pierwsze, fakt, że oba butiki mieściły się na tej samej ulicy, a po drugie również i to, że cena torebek oferowana w butiku pomysłodawcy „przedsięwzięcia” była nawet wyższa niż ta oferowana w salonie Hermesa, co mogło uśpić czujność przekonanych o luksusowym charakterze torebek klientów.

Przykład orzecznictwa

Analogiczne zagadnienie stało się przedmiotem rozstrzygnięcia Sądu Najwyższego w wyroku z dnia 27 października 2004 r. sygn. III CK 410/03. W wyroku tym Sąd Najwyższy odnosząc się do możliwości używania cudzego znaku towarowego w celach reklamowych i informacyjnych stwierdził, że: „Takie działanie może być zatem uznane za dozwolone pod warunkiem, że nie wprowadza klientów w błąd co do istnienia powiązań gospodarczych i nie szkodzi reputacji znaku. Nie może być obecnie kwestionowane, jak wskazano na wstępie, że sposób posługiwania się przez pozwanego znakami powódek stwarza ryzyko konfuzji odnośnie do tego, że pozwany należy do sieci handlowej i usługowej powódek. Pozwany znaki te umieszcza na budynkach swoich punktów sprzedaży i serwisu w taki sam lub bardzo podobny sposób, jak autoryzowani dilerzy strony powodowej. Stanowi to nie tylko o naruszeniu praw ze znaku towarowego w rozumieniu art. 19 ZnakiU, ale także świadczy o wdzieraniu się w klientelę strony powodowej i korzystaniu z jej renomy, co wypełnia dyspozycję deliktu określonego w art. 3 oraz art. 19 ust. 1 ustawy z 16.4.1993 r. o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji (t. jedn.: Dz.U. z 2003 r. Nr 153, poz. 1503 ze zm.). Również w reklamach pozwany eksponuje znaki towarowe w taki sposób, że sugerują powiązania gospodarcze ze stroną powodową, a w punktach sprzedaży oryginalne części pomieszane są z częściami innych producentów, co może szkodzić reputacji znaku”.

Chociaż szczegółowe okoliczności sprawy nie są znane, to można przypuszczać, że całe „przedsięwzięcie” zasadzało się na tym, by stworzyć u klientów przekonanie, że między butikami istnieje relacja gospodarcza i tak na przykład jeden z nich realizuje towary na zamówienie, a w drugim możliwy jest zakup produktu od ręki. Uważam zatem, że ta sytuacja mogłaby być uznana za „uzasadnione względy/powody” umożliwiające sprzeciwienie się właścicielowi znaku.

Podsumowanie

Za Sądem Najwyższym w cytowanej sprawie można jedynie powtórzyć, że ewentualne roszczenia dotyczące naruszenia praw do znaku towarowego to zaledwie wierzchołek góry lodowej problemów, z którymi mogą mierzyć się obecnie pomysłodawcy omawianego „przedsięwzięcia”. Ten przypadek można by było również rozważać na gruncie innych przepisów m.in. ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji w kontekście chociażby konkurencji pasożytniczej czy na gruncie przepisów karnych.

źródło zdjęcia: https://unsplash.com/photos/DXuxHw3S5ak (dostęp 11.02.2021 r.).

fot. Andy McCune